Dzisiaj klika słów na temat niezbyt mile widzianych i nie proszonych gości w organizmach naszych pupili. Walka z niektórymi z nich jest trudna i wyczerpująca- przede wszystkim dla naszych zwierzaków.
Kilka dni po adopcji, Toffik zaczął mieć problemy z brzuchem. Miał rozwolnienie i niewiele jadł. Weterynarz zareagował objawowo, podał leki na zapalenie jelita i powstrzymujące biegunkę. Leki nie pomogły w 100%, ale rozwolnienie zdarzało się już bardzo rzadko i uważałam, że jest reakcją na zmianę karmy lub łapczywe pochłanianie jedzenia przez Toffika. Dopiero po dołączeniu Szabra do grona czteronożnych zauważyłam, u niego podobne objawy co na początku u Toffika. Będąc na wizycie u weterynarza poprosiłam o badanie kału. Badanie wykazało, że koty mają lamblię. Nie będę rozpisywała się na temat tego czym jest lambia, bo to znajdziecie w internecie. Bardziej chcę Wam opisać to jak długo i jakimi sposobami walczyliśmy z tym pierwotniakiem.

Pozbycie się lamblii wcale nie jest proste i uwaga można się nią zarazić. Oprócz tego, że koty musiały przejść na początek minimum dwie kuracje metronidazolem, co uwierzcie mi nie należało do najprzyjemniejszych, szczególnie jeśli chodzi o smak. Samo podawanie było bardzo problematyczne i trzeba było podawać to wszystkim czworonożnym i dwunożnym w tym samym czasie.
Domestos i inne środki dezynfekujące nie pomagały w zwalczaniu tego pierwotniaka. Lamblie giną w wysokiej temperaturze. Dlatego od momentu wyników badań, wszystkie kuwety były regularnie wyparzane, wszystkie podłogi- szczególnie tam gdzie koty miały miski – myte mopem parowym. Po 3 miesiącach kolejne badanie kału. Niestety wynik nadal pozytywny. Kolejna kuracja i kolejne podawanie leków.
Przez cały ten okres zarówno Toffik jak i Szaber mieli straszne problemy z brzuchem, okropne rozwolnienie. Szczególnie Szaber bardzo cierpiał. Po tych kilku miesiącach zaczęła pojawiać się u niego krew przy wypróżnianiu. A przed każdorazowym pójściem do kuwety donośne miauczał. Weterynarze działali tylko objawowo -doprowadzając albo do totalnego zatwardzenia, albo do dwutygodniowego rozwolnienia.
Koty cierpiały, a my żyliśmy w codziennym niepokoju, czy jak wrócę z pracy czeka mnie masowe sprzątanie całego mieszkania od kociej kupy czy koty poczekają kiedy wrócę z pracy i dopiero wtedy zdecydują się załatwić. Szczególnie Szaber ze swoim długim futerkiem miał problem i niestety po każdej takiej wizycie w kuwecie był obmywany wodą na pupie.


Tristan Szaber Szaber
Po miesiącu regularnego stosowania oleju oddałam kał do badania wszystkich 3 kotów i psa. Okazało się, że bez podania kolejnych środków farmakologicznych badanie nie wykazało obecności lamblii ani żadnego innego pasożyta.
Dlatego, jeżeli macie problemy jelitowe u swojego kota lub psa zachęcam Was do wypróbowania oleju Cat&Dog Dressing, pomoże on Waszym pupilom unormować ich problemy, odbudować prawidłową florę bakteryjną i wspomoże w walce z nieproszonymi gośćmi. Pamiętajcie nie jest to lek, nie wyleczy Waszego milusińskiego, ale regularnie stosowany może wspomóc działanie leków.
Gdybyście mieli więcej pytań, czekamy na Wasze maile lub komentarze pod wpisem.
KRŁ